Nowy rok szkolny zbliża się wielkimi krokami. Już w najbliższy czwartek rozbrzmi pierwszy szkolny dzwonek. To również najwyższa pora, żeby zorietnować się w ofercie zajęć dodatkowych.
Oferta zajęć pozalekcyjnych jest bardzo szeroka. To już nie te czasy, gdy można było posłać dziecko tylko na naukę języka obcego czy jakieś zajęcia sportowe. Teraz nasza latorośl może uczyć się garncarstwa, technik autoprezentacji (poważnie, są takie zajęcia dla dzieci), wszelkich form tańca, zajęć muzycznych, plastycznych, nauki gry w szachy, a nawet programowania.
Zajęcia na terenie szkoły
Część zajęć odbywa się na terenie szkół. W porozumieniu z dyrekcją prywatne placówki edukacyjne prowadzą swoje kursy na salach gimnastycznych lub w szkolnych klasach. Ta forma jest niezwykle wygodna dla rodziców. Zazwyczaj takie zajęcia rozpoczynają się jeszcze w trakcie trwania drugiej zmiany w szkole. Prowadzący ma możliwość zabrania dziecka zaraz po lekcjach, lub ze świetlicy. Po ich zakończeniu uczeń odprowadzany jest ponownie do szkolnej świetlicy. Odpada zatem presja czasu związana z dowiezieniem syna czy córki na zajęcia. Nie ma problemu z dojazdem, parkowaniem i odwiecznym wyczekiwaniem po salą, aż zajęcia się skończą. Do dziś pamiętam, jak moja mama cierpliwie, trzy razy w tygodniu, woziła mnie na zajęcia tańca. I siedziała tam, wraz z rzeszą innych rodziców, przez bite dwie godziny. Ale czego się nie robi dla swojego dziecka.
Porównując ceny zajęć odbywających się w szkole, do cen identycznych zajęć odbywających się w innych obiektach, okazuje się, że te pierwsze są relatywnie tańsze. Czy wynika to z różnicy w jakości nauczania? Raczej nie. Program nauki, trenerzy, stosowane metody są te same. Koszt jest niższy, ponieważ dyrekcja szkoły często negocjuje z danym podmiotem warunki i koszty prowadzenia zajęć na swoim terenie. Dba o to, żeby proponowane na terenie szkoły zajęcia były w zasięgu możliwości finansowych przynajmniej większości rodziców.
Zajęcia poza terenem szkoły
Jeżeli zajęcia odbywają się poza murami szkoły, w godzinach popołudniowych i wieczornych, to czeka nas konieczność dowiezienia na nie dziecka. W przypadku starszych dzieci, młodzieży, mogą one dojechać same. Mniejsze dzieci trzeba jednak zawieźć. W dużym mieście, w godzinach szczytu, staje się to nie lada wyzwaniem. A jeszcze trzeba znaleźć miejsce do zaparkowania (niekoniecznie uda się blisko). I pozostaje czekać….i czekać…. Jeżeli w pobliżu jest sklep, to przynajmniej można zrobić zakupy do domu. Jak nie, to dobra książka czy tablet mogą umilić czas. Ewentualnie pogawędki z innymi rodzicami, którzy podobnie jak my są skazani na czatowanie pod salą ;)
Indywidualne zajęcia w domu
Rozwiązanie komfortowe dla rodzica. Czy dla dziecka również? To zależy…
Wszelkiego rodzaju zajęcia indywidualne prowadzone przez nauczyciela czy korepetytora w domu to wielka wygoda. Nie ma potrzeby zawożenia dziecka na drugi koniec miasta i bezczynnego czekania, aż zajęcia się skończą. W trakcie, gdy nauczyciel uczy naszą pociechę, my możemy posprzątać, ugotować obiad, wstawić pranie, lub najzwyczajniej w świecie odpocząć z kawą w ręku. Niestety takie rozwiązanie jest droższe. Jak mówią, za luksus się płaci, a nie każdego na niego stać. Dochodzi do tego aspekt socjalizacji. Dziecko ucząc się w grupie, uczy się współpracować z innymi. Styka się z różnego rodzaju postawami, charakterem drugiego człowieka, a w związku z tym wyrabia w sobie umiejętność tolerowania i szanowania odmienności. Poza tym ma szansę na zawarcie nowych znajomości.
To jakie wybrać zajęcia?
Już z daleka słychać głosy, że z pewnością musi to być język obcy. Bo bez języka to ani rusz w dzisiejszych czasach. Nie da się temu zaprzeczyć. Należy sobie jednak postawić pytanie, kiedy posłać pociechę na takie zajęcia. Czy to faktycznie musi być już od przedszkola, wczesnych lat szkolnych? Prawdą jest, że mniejsze dzieci chłoną języki obce szybko. Jednak w obecnych czasach standardem jest, że przedszkola oferują w programie nauczania język obcy. W szkole mojego syna od pierwszej klasy podstawówki są dwa języki obce. Najważniejsze, to obserwować własne dziecko. Jeżeli widzimy, że nauka języka sprawia mu przyjemność, wręcz garnie się do poznawania nowych słówek, czy chodzi po domu i śpiewa zagraniczne piosenki, to w miarę możliwość należy podsycać dalej tą pasję. Można zapisać je na kursy grupowe, można na korepetycje indywidualne. A jeżeli sami znamy choć trochę dany język to wspólne śpiewanie czy granie w gry będzie podwójną radością dla dziecka.
Nic jednak na siłę, bo tak trzeba, bo wszyscy się tego uczą, bo świat oczekuje. Dziecka, nawet najzdolniejszego, nie zmusimy do nauki czegokolwiek. Jeżeli w swojej głowie zakoduje, że lekcje języka obcego są przymusem, to w efekcie może przestać uczyć się go nawet w szkole, mimo że wcześniej nie sprawiał mu problemów. Patrzmy i obserwujmy. Jeżeli teraz idzie w zaparte, że angielski jest okropny, straszny i potworny, to wysłanie na lekcje dodatkowe tylko spotęguje blokadę. Uwierzcie, że za rok samo może chcieć się zacząć go uczyć.
Inaczej sprawa się ma, gdy powstają w szkole zaległości. Tutaj trzeba interweniować, szukać korepetytora, lub samemu poświęcić więcej czasu na wspólną naukę. Spiętrzenie się zaległości to nie tylko gorsze oceny w szkole. Prowadzi to do „zacięcia się” dziecka, które kompletnie zacznie odmawiać nauki. Dlaczego? Bo będzie widziało tylko zaległości, swoje braki i rosnącą przepaść pomiędzy tym co umie, a tym co potrafi reszta kolegów i koleżanek. Niestety to z reguły działa na dzieci demotywująco.
A co jeszcze oferuje rynek zajęć pozalekcyjnych?
Dosłownie wszystko. Zajęcia sportowe, od nauki pływania po lekcje szermierki, z obowiązkową piłką nożną pomiędzy. Naukę tańca nowoczesnego, baletu, ludowego. Zajęcia muzyczne rozpoczynające się od nauki śpiewu i emisji głosu, a kończące się na nauce gry na wszelkiego rodzaju instrumentach muzycznych. Dla umysłu znajdziemy naukę globalnego czytania, kursy szybkiego czytania, programowanie, gotowanie i wszelkie zajęcia rozwijające zdolności i poszerzające wiedzę zdobytą w szkole. Tylko co wybrać w gąszczu tych wszystkich zajęć, zakładając oczywiście brak ograniczeń w zasobności portfela i elastyczną dobę oraz brak problemów logistyczno-transportowych? Wybrać to, co dziecku będzie pasowało. Powinniśmy unikać wysyłania swoich pociech na zajęcia „na siłę”. Argument „bo mamusia nie miała takich możliwości jak była w twoim wieku” to żaden argument. Dziecko to nie sposób na realizację własnych niespełnionych marzeń. Jedno dziecko to wulkan energii, któremu będą odpowiadały zajęcia sportowe. Drugie będzie wolało naukę gry w szachy, gdzie w ciszy i skupieniu obmyśli kolejny ruch. Kolejne nie przeżyje dnia bez upiększenia kartki papieru (przy okazji biurka, ścian i innych rzeczy) farbą czy kredkami.
Z początkiem września, gdy rozpoczyna się większość zapisów na zajęcia dodatkowe, oferowane są darmowe lekcje pokazowe. Warto przejść się z dzieckiem i zobaczyć, która forma aktywności sprawi mu największą frajdę. Może się okazać, że syn, pierwszy rozrabiaka szkolny, zafascynowany będzie kółkiem teatralnym. Córka, istota opanowana i spokojna, stanie się najlepszym napastnikiem piłkarskim w drużynie. Pozwólmy naszym pociechom dokonać samodzielnego wyboru!