W ciągu zaledwie kilku tygodni, nasz tryb życia zmienił się całkowicie. Jedną z grup, która najbardziej odczuła te zmiany – byli rodzice. W krótkim czasie musieli przestawić swoje życie zawodowe. Zapytaliśmy rodziców, jak wygląda u nich edukacja domowa i codzienne życie. Prawie jednogłośnie przyznają – bywa ciężko.
Jak szkoła organizuje dzieciom lekcje w obecnym czasie?
Marta z Olsztyna, mama 5-letniego synka i prawie 9-letniej córki: Przez pierwsze 2 tygodnie od zamknięcia szkół, dzieci na każdy dzień otrzymywały materiał do samodzielnego przerobienia. Pierwsze materiały dotyczyły powtórek, jednak szybko musieliśmy sami wprowadzać nowe zagadnienia na podstawie wskazówek przekazanych przez wychowawczynię i nie ukrywam, że obawiałam się takiej formy nauki przez dłuższy czas. Na szczęście od 26 marca 2020 r. dzieci uczą się zdalnie przez platformę MS Teams i za wyjątkiem naszej pomocy technicznej w ciągu kilku pierwszych dni, córeczka świetnie sobie radzi nawet z odsyłaniem prac domowych. Jeśli niektórzy nauczyciele nie przełamali się jeszcze w kwestii prowadzenia zajęć online, to zapewniam, że to prawdziwe zbawienie dla rodziców, dla dzieci natomiast – przygoda i przyspieszenie wejścia w świat nowych technologii.
Ewa z Torunia, mama 7-letniego syna i 10-letniej córki: Nauczyciele zamieszczają zadania do zrobienia na platformie Google. Nie ma lekcji zdalnych.
Alicja z Olsztyna, mama 8-letniego synka i 11-letniej córki: Są prowadzone lekcje zdalnie, ale nauczyciele przesyłają również materiały, karty pracy
W jaki sposób nauczyciele wprowadzają nowe tematy? Czy są one wystarczająco tłumaczone przez nauczyciela, czy uczeń musi sam opracować temat i przyswoić wiedzę?
Anna z Olsztyna, mama 9-letniej córki: Nauczyciel w miarę możliwości tłumaczy nowy materiał. Lektorka języka angielskiego dodatkowo nagrywa lekcję w formie filmiku, który jest dostępny o każdej porze. Pozwala to na utrwalenie nowych wiadomości i powtarzanie materiału.
Kasia z Warszawy, mama 12-letnich bliźniaków: Tematy nie są wcale tłumaczone. Dziecko dostaje numer strony z książki i numery zadań do zrobienia. Jak nie rozumie to ma sobie znaleźć wytłumaczenie w sieci albo iść do rodziców.
Jarek z Gdyni, tata trójki dzieci (3, 9 i 11 lat), twórca Ojcowska Strona Mocy: Jeśli są lekcje video, to nauczyciel tłumaczy. Teraz, gdy większość dzieci ma wyłączone mikrofony coś słychać, ale większość wysiłku i tak spoczywa na dzieciach. Tam gdzie jest tylko przesyłanie materiałów – dziecko ma zadane przerobienie wszystkiego.
Czy nauczyciele bazują na dodatkowych materiałach edukacyjnych, w tym interaktywnych, czy opierają się wyłącznie na podręczniku?
Marta z Olsztyna, mama 5-letniego synka i prawie 9-letniej córki: Na co dzień uczą się z podręcznika, jednak otrzymują również odnośniki do materiałów i testów online, np. testów z języka angielskiego umożliwiających utrwalenie słówek z danego rozdziału lub ćwiczeń na tabliczkę mnożenia. Z zajęciami wyjątkowo kreatywnie poradził sobie nauczyciel muzyki, który na każdej lekcji przybliża dzieciom temat innego instrumentu. Nagrywa przy tym krótką lekcję, która jest dostępna do ponownego odtworzenia również przez dzieci, które z jakichś względów nie mogły „dotrzeć” na zajęcia w zaplanowanym terminie. Dalsza część lekcji skupia się na nauce obsługi instrumentów online, np. gitary basowej czy perkusji, a praca domowa polega na odesłaniu nagrania wskazanej melodii.
Ewa z Torunia, mama 7-letniego syna i 10-letniej córki: Tak, korzystają z platform Genially, Quizzlet, Wordwall.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Raczej są to tylko podręczniki i ćwiczenia. Czasami syn otrzymuje link do filmików na YouTube to obejrzenia, ewentualnie odesłanie do e-podręczników.
Czy w przypadku braku zrozumienia nowego materiału uczeń może zwrócić się do nauczyciela z prośbą o jego wytłumaczenie, czy obowiązek ten spoczywa na rodzicach?
Kasia z Warszawy, mama 12-letnich bliźniaków: Nie sądzę. Żaden nauczyciel wprost tego nie zaproponował. Także jak dzieci czegoś nie rozumieją to przychodzą do nas.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Teoretycznie może napisać do nauczyciela. Jednak w praktyce nie doczeka się odpowiedzi ani wyjaśnienia tematu. Zostanie ponownie odesłany do książki lub otrzyma informację, że to już było przerabiane albo ma sobie poszukać tych informacji w internecie.
Anna z Olsztyna, mama 9-letniej córki: Nauczyciel jest dostępny dla ucznia w godzinach trwania lekcji. Można się z nim skonsultować w przypadku wyjaśnienia materiału.
Jak wyglądają ewentualne konsultacje z nauczycielami (forma)?
Kasia z Warszawy, mama 12-letnich bliźniaków: Nie ma czegoś takiego jak konsultacje. Nauczyciel przysyła tylko zadania. Nigdy nie pyta się, czy temat jest zrozumiały. Może teraz się coś zmieni jak zaczną lekcje online. Chociaż nie wiem, co można wytłumaczyć w 15 minut.
Anna z Olsztyna, mama 9-letniej córki: Konsultacje odbywają się poprzez rozmowę bezpośrednią lub konwersację na czacie.
Alicja z Olsztyna, mama 8-letniego synka i 11-letniej córki: Dziecko dzwoni do nauczyciela zadaje pytania, nauczyciel tłumaczy. Można też napisać do nauczyciela, poprosić o dodatkowe ćwiczenia czy ciekawe zadania.
Czy komunikacja z każdym nauczycielem jest taka sama, czy jest to różne w zależności od nauczyciela?
Marta z Olsztyna, mama 5-letniego synka i prawie 9-letniej córki: Komunikacja jest prowadzona w ten sam sposób ze wszystkimi nauczycielami, natomiast brakuje jeszcze uporządkowania kwestii organizacyjnych związanych z pracami domowymi. Każdy spisuje je w innym miejscu i łatwo coś pominąć, więc do tego niezbędna jest nasza pomoc, w tym wspólna komunikacja z innymi rodzicami.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Niestety różna, dlatego czasem ciężko ogarnąć co, gdzie i komu, i w jakiej formie wysyłać. Każdy nauczyciel wymaga innej formy podpisania materiałów przesyłanych. Na szkolnym serwerze dziecko nie widzi, czy materiał się wysłał poprawnie. Nie widzi też żadnych wysłanych przez siebie plików, dlatego jeżeli uważnie nie zapisuje, które prace domowe zostały już wysłane, a które jeszcze nie, to nie ma jak tego sprawdzić. Niektórzy nauczyciele wymagają wysyłania materiałów przez szkolny serwer, inni przez Librusa, a jeszcze inni na maila. Totalny chaos.
Kasia z Warszawy, mama 12-letnich bliźniaków: Komunikacja to jakieś nieporozumienie. Część zadań ma być wysyłanych mailowo, część przez Librusa, inne na szkolną chmurę. Bałagan całkowity.
Czy szkoła zapewnia Wam stały kontakt z psychologiem, pedagogiem, jeżeli zaistniałaby potrzeba skorzystania z jego pomocy?
Alicja z Olsztyna, mama 8-letniego synka i 11-letniej córki: Szkoła podawała informacje, że zapewnia kontakt z psychologiem i pedagogiem. Również Panie pedagog i psycholog podawały takie informacje w dzienniku elektronicznym.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Otrzymaliśmy informację, że można z takiej pomocy skorzystać zarówno telefonicznie, jak i przez Skype. Dostępny jest również nauczyciel wspomagający przypisany do klasy. Na razie nie było potrzeby skorzystania z takiej pomocy.
Czy macie stały plan dnia, stałe pory, w jakich dziecko uczy się, wykonuje obowiązki szkolne?
Alicja z Olsztyna, mama 8-letniego synka i 11-letniej córki: Tak, jak najbardziej. Mamy stały plan dnia. Zajęcia dzieci, potem praca samodzielna, odrabianie pracy domowej. Po południu dzieci mają również niektóre zajęcia pozalekcyjne on-line.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Niestety nie. Panuje kompletny rozgardiasz. Oboje z mężem pracujemy zdalnie. Mąż ma nienormowany czas pracy. U mnie przełożeni bardzo poszli na rękę i w czasie pracy mogę odrywać się od obowiązków służbowych i w razie konieczności pomagać dziecku w lekcjach. Jest to ogromna ulga. Natomiast ciężko też ustalić stały harmonogram, ponieważ brakuje zasobów w postaci komputera dodatkowego, z którego syn mógłby korzystać o dowolnej porze. Jego nauka online oznacza przerwę w pracy jednego z rodziców, aby udostępnić komputer.
Ojciec dwójki dzieci (8 i 1,5 roku): W miarę możliwości pilnujemy porządku dnia. Zadania od nauczyciela pojawiają się w serwisie Librus po 8. Jednakże ze względu na obecność małego dziecka nie zawsze udaje się zrealizować zadania w założonym czasie.
Czy ciężko jest "zagonić" dziecko do nauki, bo z tyłu głowy ma ono wyobrażenie, że nadal to jest czas wolny od nauki?
Marta z Olsztyna, mama 5-letniego synka i prawie 9-letniej córki: Problem z tym występował jedynie w pierwszym tygodniu od zamknięcia szkół. Od początku staraliśmy się tłumaczyć, że to nie są ferie i że teraz nauka będzie wyglądała nieco inaczej, ale dla drugoklasistki nie było to łatwe do zrozumienia. Potem pojawiła się ekscytacja związana z wprowadzeniem zajęć online, więc od tej pory już było z górki ;)
Ewa z Torunia, mama 7-letniego syna i 10-letniej córki: Początkowo było to trudne, teraz jest to stała część każdego dnia. Trudniej zmobilizować młodsze dziecko do pracy. On nie chce robić zadań przesyłanych przez nauczycielki, oglądać proponowanych przez nie bajek, czy uczyć się piosenek. To my dostosowujemy się do niego. Jeśli nabierze ochoty, sami organizujemy mu zadania, drukujemy materiały. Bez przymusu.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Niestety nadal ciężko, choć chyba już rozumie, że nie da się ominąć obowiązków szkolnych. Szczególnie, że nauczyciele zaczęli stawiać również jedynki za brak przesyłania prac w terminie. Przekonał się również, że brak systematycznej nauki kończy się nagromadzeniem zadań, które i tak będzie musiał wykonać. Wielka szkoda, że nie ma regularnych zajęć online, które „zmusiłyby” go do pracy w określonych godzinach.
Jak udaje się pogodzić obowiązki domowe, służbowe i opiekę nad dziećmi?
Marta z Olsztyna, mama 5-letniego synka i prawie 9-letniej córki: Przede wszystkim przez pewien czas na pierwszym miejscu były silne emocje w związku z obawą o najbliższych i o naszą przyszłość. Przez to wszystko ciężko było mówić o pogodzeniu ze sobą jakichkolwiek obowiązków, bo z dnia na dzień cały dotychczasowy porządek dnia i priorytety przewróciły się do góry nogami.
Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, cały nasz zespół mógł od razu przejść na pracę w trybie zdalnym. Jako małżeństwo wspólnie zarządzające firmą mamy ten komfort, że nie musimy być w pracy przez 8 godzin dziennie, więc staramy się skupić na najważniejszych tematach i pracować na zmianę. Osoba, która danego dnia nie pracuje, najpierw zajmuje się młodszym synkiem (czasem udaje się zrealizować zadania przesyłane przez wychowawczynię z przedszkola), a po zakończonych lekcjach dołącza do nas starsza córcia. Nie ma ustalonej konkretnej godziny, o której kończymy pracę, ponieważ często miesza się ona z obowiązkami domowymi. Plany na dany dzień potrafią się zmieniać spontanicznie i trochę brakuje nam ich uporządkowania – na szczęście kilka punktów ma swoją ustaloną z góry porę.
Jarek z Gdyni, tata trójki dzieci (3, 9 i 11 lat), twórca Ojcowska Strona Mocy: Różnie. Raz lepiej, raz trudniej, ale z czasem dojrzewamy, że zdrowie psychiczne jest ważniejsze niż oceny. Czasem więc nie ciśniemy, a tam, gdzie są zaangażowane i zajęcia sprawiają im radość (np. szycie) tam wspieramy.
Alicja z Olsztyna, mama 8-letniego synka i 11-letniej córki: Jest ciężko. Ja mogę pracować zdalnie, co kilka dni jeżdżę do pracy i zawożę sprawy, nad którymi pracowałam w domu. Niestety, mogę pracować dopiero po lekcjach dzieci, po południu, a czasem wieczorem. Mam 2 uczących się obecnie zdalnie dzieci, i tak do południa to dzieci zajmują komputery. Nie mam służbowego laptopa. Obowiązków domowych też mamy sporo, sami gotujemy, pieczemy (np. pieczywo) zakupy, sprzątanie. Mąż pracuje klasycznie.
Czy nauczyciela lub dyrekcja szkoły kontaktowali się z rodzicami odnośnie możliwości nauki zdalnej, ale także później oceny aktualnego systemu i nauki?
Anna z Olsztyna, mama 9-letniej córki: Dyrekcja oferowała ze swojej strony możliwość doposażenia dzieci w sprzęt umożliwiający naukę online. Wychowawca jest w stałym kontakcie z rodzicami. Oceny wystawiane są na bieżąco na podstawie przesyłanych prac domowych. Nie było jeszcze sprawdzianów, dlatego nie wiem, jak to będzie oceniane.
Kasia z Warszawy, mama 12-letnich bliźniaków: Nikogo nie interesuje, czy dzieci rozumieją zadania domowe, tematy lub mają dostęp do komputera. Mamy jeden komputer i dwójkę dzieci. Muszą sobie radzić. Na szczęście są w jednej klasie, więc rozwiązują te same zadania.
Magda z Warszawy, mama 13-letniego syna: Niestety, ale szkoła nie zadała sobie trudu, żeby sprawdzić, czy wszyscy mają dostęp do komputera czy innego urządzenia do pracy i dostęp do internetu. Założenie jest chyba, że każdy musi mieć. Jedynie byliśmy pytani, czy z obecną sytuacją pogorszyła się w jakiejś rodzinie sytuacja materialna, bo potrzebne to jest do przesłania statystyk. Również nauczyciele nie są zainteresowani tym, czy dziecko daje radę opanować materiał samodzielnie czy też nie. Jedynie pani od języka polskiego przesłała zapytanie do rodziców, czy prezentowane przez nią zagadnienia są jasne dla uczniów, czy może mogłaby coś zmienić. I jest to pani, której bliżej raczej do emerytury niż do początków kariery nauczyciela. A stara się najbardziej ze wszystkich, aby zadawane tematy przedstawić w sposób zrozumiały, także dla uczniów słabszych.