To już ostatnia część śmiesznych historii z kariery korepetytora. Wiemy, ze takich przygód macie o wiele więcej i dziękujemy, że podzieliliście się nimi z nami. W dzisiejszej części dowiecie się między innymi, dlaczego poprawna wymowa ma znaczenie oraz co wspólnego ma pies z trygonometrią.
Wymowa ma znaczenie
Przerabiałam ze studentem temat wakacji, jednym ze standardowych pytań jest 'What would you like to do on your holidays?' (Co chciałbyś robić na swoich wakacjach?). Z racji tego iż był to dorosły człowiek, który pracował w firmie i był ciągle zabiegany z pełną szczerością odpowiedział: 'I would just like to lie on a nice, hot bitch' powiedziałam tylko, śmiejąc się, że zdanie jest logiczne i poprawne gramatycznie ale nie wiem czy na pewno o to mu chodziło :D Morał tej opowieści jest taki, iż warto uczyć się właściwej wymowy i dźwięków angielskich na które kładę duży nacisk na swoich zajęciach, ponieważ różnica pomiędzy długim a krótkim 'i' angielskim chociażby, jak widać na załączonym przykładzie, powoduje iż nie leżymy na pięknej, gorącej plaży a na kobiecie i to nazwanej dość niecenzuralnie ;)
Małgorzata
Dzisiaj nie mam ochoty pracować
Kilka lat temu miałam zajęcia z uczniem klasy 5. Chłopiec był moim sąsiadem, więc nie miał daleko na zajęcia. Zaledwie kilka pięter w górę. Pewnego dnia przychodzi na zajęcia, zapraszam go pokoju. On kładzie się na kanapie w pokoju i ze spokojem mi oznajmia: "Dzisiaj nie mam ochoty z panią pracować". Przez chwilę stałam jak zamurowana i zastanawiałam się Śmiać się czy płakać? Ostatecznie udało nam się przeprowadzić zajęcia. Do tej pory, jak mijam go na schodach uśmiecham się od ucha do ucha :)
Aga
Pan Prezes
Ze wspomnień nauczyciela języka angielskiego.
Pan Prezes dużej firmy na zajęciach z języka angielskiego: ‘I walk a lot.’
Ja, ze zdziwieniem: ‘Dużo Pan spaceruje?’
Pan Prezes: ‘Nie, dużo pracuję. Oczywiście.’
Ja, cierpliwie: ‘Aha, to powinno być: “I work a lot.” Długie “e”, nie “o”.’
Pan Prezes, zaskoczony: Pierwszy raz słyszę coś takiego, a uczę się od wielu lat!’
Ja,w myślach: ‘Trudno, nie moja wina.’
Pan Prezes jakiś czas póżniej: ‘I work hardly.’
Ja, z mniejszym zdziwieniem: ‘Prawie wcale Pan nie pracuje? Ale przed chwilą mówił Pan, że dużo Pan pracuje.’
Pan Prezes, z wyrzutem: ‘No przecież właśnie mówię, że ciężko pracuję!’
Ja, z taką pewną nieśmiałością: ‘Ależ mówi Pan mniej więcej, że Pan prawie w ogóle nie pracuje!
“Hardly” to nie to samo co “hard”. Powinno być: “I work hard.” jeśli chce Pan powiedzieć, że Pan ciężko pracuje.’
Pan Prezes: ‘Niemożliwe, dlaczego nikt mi wcześniej tego nie powiedział?’
Ja, w myślach: ‘Bo pewnie się bali, dobry człowieku.’
Chwilę póżniej Pani Księgowa: ‘My husband has a long, black bird.’
Ja, w myślach: ‘Jako żona to pewnie wiesz najlepiej; skoro jest facetem (czarnym?) to ma “ptaka”, ale czy na pewno wiesz co mówisz dobra kobieto?’
Głośno, z wyrozumiałością: Czy na pewno chodzi Pani o długiego, czarnego ptaka, a nie o brodę przypadkiem?’
Pani Księgowa: ‘Oczywiście, ze chodzi o brodę!’
Ja: ‘W takim razie powinno być “beard” nie “bird”, wymowa dość mocno się różni, niestety.’
Za jakiś czas Szef Produkcji: ‘The weeding is on Saturday.’
Ja, z pewnym zaskoczeniem: ‘Jaranie marihuany jest w sobotę? Czy raczej pielenie chwastów?’
Szef Produkcji: ‘Nie, nie, wesele jest w sobotę!’
Ja, z coraz mniejszą cierpliwością: ‘W takim razie “wedding” nie “weeding”, I “ślub” nie “wesele”!
Szef Produkcji: ‘Niemożliwe, co za różnica?’
Ja, w myślach: ‘Dla ciebie żadna, ale dla twoich rozmówców ogromna!’
Na koniec znów Pan Prezes (lubił dużo mówić): ‘My wife is a great cooker!’
Ja, z rezygnacją: ‘Czy na pewno wie Pan co Pan mówi?’
W myślach: ‘Dobrze, że jego żona tego nie słyszy. Chociaż pewnie i tak nie wiedziałaby o co chodzi, he, he.’
Pan Prezes: ‘Oczywiście. Moja żona jest świetną kucharką.’
Ja: No, niezupełnie. Powiedział Pan, że jest świetną kuchenką.’
Pan Prezes: ‘Niemożliwe, uczę się angielskiego od tylu lat i jeszcze żaden nauczyciel mnie nie poprawiał!’
Ja, na granicy wytrzymałości: ‘Rozumiem, ale ‘cooker’ to ‘kuchenka’, a ‘kucharka’ to po angielsku ‘cook’, przykro mi Panie Prezesie,’
Po zajęciach Pan Prezes wziął mnie na przysłowiowy ‘dywanik’ do swojego gabinetu i zrugał okrutnie nie szczędząc wulgaryzmów. Jego ludzie do dziś się z niego śmieją. Ja zresztą też :)Zbyszek
Pies, pot i trygonometria
Pewnego razu kiedy prowadziłem korepetycje mój uczeń zapomniał zamknąć drzwi, gdzie były schowane 3 psy. Owczarek niemiecki i 2 Boerboely. Uwielbiam wszystkie zwierzęta, ale te wszystkie psy były wielkie i widziałem je pierwszy raz. Jak dzisiaj pamiętam tłumaczyłem wtedy wyrażenia trygonometryczne i jeden z piesków (największy) położy mi głowę na kolanach. Starałem się nie pokazać po sobie strachu, niestety było lato i siedziałem w krótki rękawku w ciemnej koszulce i było widać jak ze stresu pocą mi się plecy i robi się wielka plama. Do dzisiaj kiedy spotykam tą osobę śmiejemy się z tego i pyta się mnie czy nie chce posiedzieć sam z pieskami. Cieszyło mnie to, że pomimo stresu związanego z psiakami uczeń otrzymał bardzo dobrą ocenę, a ja zafundowałem sobie samoistny wodospad na plecach.
Grzegorz
Papuga
Pomyliłam adresy. Potem w pokoju, gdzie miały być lekcje przedrzeźniała mnie papuga:)
Elżbieta
Jeśli chcecie przeczytać więcej śmiesznych historii, zapraszamy do naszych poprzednich wpisów:
Najśmieszniejsze historie w karierze korepetytora - część 1
Najśmieszniejsze historie w karierze korepetytora - część 2
Najśmieszniejsze historie w karierze korepetytora - część 3