Na początek trochę statystyk i danych na temat znajomości języków obcych przez Polaków oraz tego, gdzie najczęściej podróżują.
Zgodnie z ostatnim raportem EF EPI z 2016 roku, Polska znajduje się na 10 miejscu na 72 badane kraje, w którym mieszkańcy najlepiej posługują się językiem angielskim. Obecnie uważa się, że język angielski jest niezbędnym językiem obcym, jeżeli chcemy mieć lepszą pracę, większe zarobki oraz odczuwać komfort podczas zagranicznych podróży. Oczywiście najlepiej wykształconą grupą pod względem znajomości języka obcego są osoby młode, w wieku 18-25 lat. Co ciekawe, Polacy średnio uczą się języka angielskiego przez 12 lat, czyli strasznie długo. Prawdopodobnie związane jest to ze sposobem nauki tego języka, gdzie ciągle stawia się na podstawy gramatyczne, zawiłości, a nie na naukę swobodnej komunikacji. A podobno wystarczy znajomość około 1000 słów w języku angielskim, aby móc się „dogadać”. Oczywiście zasada ta nie dotyczy osób, które ze względu chociażby na charakter swojej pracy muszą biegle posługiwać się tym językiem, dodatkowo znać i używać zwrotów i słów specjalistycznych.
W 2016 roku Centrum Badania Opinii Społecznej przedstawiło również raport dotyczący wyjazdów zagranicznych Polaków. W związku ze zmianami politycznymi w kraju oraz podniesieniem się poziomu życia, a co za tym idzie zwiększonym dochodem na osobę w gospodarstwie domowym, w ostatnim dwudziestoleciu liczba osób, które przynajmniej raz wyjechały za granicę wzrosła o prawie 30%. Według tego samego badania, niezmiennie najpopularniejszymi krajami docelowymi zagranicznych wojaży są Niemcy, Czechy i Słowacja. Tuż za trójką naszych sąsiadów, najbardziej oblężoną destynacją są Włochy, Francja, Wielka Brytania, Austria i Holandia. Powodem wyjazdów zagranicznych dla zdecydowanej większości osób (66% ankietowanych) jest chęć odwiedzenia innego kraju w celach typowo turystycznych. Znacznie rzadziej Polacy wyjeżdżają w celach służbowych, zarobkowych lub zakupowych.
Czy każdy kto wyjeżdża za granicę zna język obcy?
Zdecydowanie nie. Zważywszy, że patrząc na liczbę krajów, do których podróżują Polacy, należałoby sądzić, że władają oni przynajmniej kilkoma językami obcymi. Coraz częściej słyszy się, że język angielski jest językiem uniwersalnym i wszędzie się można nim porozumieć. Nic bardziej mylnego. Może w urzędach państw europejskich jest taka szansa, ale na ulicy małego miasteczka we Włoszech raczej na niewiele zda się nam ten język. Wcale nie oznacza to, że nie można podróżować nie znając języka ojczystego danego kraju.
Po pierwsze wycieczki zagraniczne to podstawowa oferta biur turystycznych. W pakiecie, oprócz przejazdów, jedzenia i zwiedzania, otrzymujemy opiekę pilota, a często i rezydenta w hotelu. Obecność profesjonalisty, znającego język obcy danego kraju, znacznie ułatwia pobyt, daje komfort i poczucie bezpieczeństwa. Owszem, na takiej wycieczce często nie zasmakuje się prawdziwego życia „tubylców”. Raczej w ofercie pojawią się typowe miejsca dla turystów. Jednak da się podróżować bez znajomości języka danego kraju.
Po drugie jest coraz więcej aplikacji na telefon, smartfon czy tablet, które umożliwiają tłumaczenia. Owszem, daleko im do profesjonalnych tłumaczeń, czasem działają na zasadzie „Kali jeść, Kali pić”, ale dogadać się można. Żadnym wstydem jest posiłkowanie się taką aplikacją, czy też zwykłym słownikiem w celu porozumienia się. Co ciekawe, im mniej zna się język obcy, tym częściej mieszkańcy danego kraju są skłonni do pomocy, bardziej życzliwi. Dwa przykłady z życia, które potwierdziły to założenie. Podróż do Włoch, małe miasteczko (prawie wioska), zero turystów, co równało się 100% tubylców nie znających języka angielskiego. Znajomość języka włoskiego żadna. Krótki spacer wieczorową porą i jak się okazało, nawet w tak małym miasteczku, kręcąc głową i oglądając budynki, można się zgubić. Przezornie, na kartce miałam zapisany adres domu, w którym mieszkaliśmy (pamiętajcie o tym będąc gdziekolwiek za granicą). Na migi, machając rękami z nieco zrozpaczoną miną pokazałam kartkę z adresem. Miła para staruszków odprowadziła mnie pod sam dom, mimo że znajdował się na drugim końcu miasteczka. A jak można zdobyć ksywkę „Emil”? Bardzo prosto. Podczas tego samego wypadu do Włoch, nasz włoski przyjaciel zaprosił nas do baru „u Emila”. Zaproszenie jest, idziemy. Tylko, że nigdzie takiego baru nie ma. Zaczęliśmy pytać po kolei, oczywiście prawie na migi, gdzie ten bar u Emila jest. Na ulicy zrobiło się małe zamieszanie, bo każdy Włoch chciał pomóc, coś poradzić. Bar się znalazł, a jak. Tylko, że nazywał się „2000” (po włosku wymawiany duemila).
Jak widać, można przetrwać za granicą i bez znajomości danego języka. Absolutnie jednak nie oznacza to, że nie warto się go uczyć. Znacznie bardziej komfortowo i bezpieczniej podróżuje się, gdy przynajmniej w podstawowym zakresie jest się w stanie porozumieć. Szczególnie przydatny jest język obcy w sytuacjach awaryjnych, gdy potrzebna jest pomoc lekarza, policji, coś złego się dzieje. Ale i podczas zwykłego wyjścia do restauracji znacznie łatwiej zamówić jest potrawę, gdy wiadomo co widnieje w menu. Chyba, że wolicie tak…
Przynajmniej podstawowy zasób słów sprawia, że czujemy się w danym kraju swobodniej. Możliwość komunikacji z rodowitymi mieszkańcami może być źródłem wielu cennych informacji, wskazówek, podpowiedzi co warto zobaczyć, gdzie zjeść, jak nie dać się naciągnąć na egipskie pamiątki Made in China ;) Brak bariery komunikacyjnej to również szansa na nawiązanie nowych znajomości, czasem przyjaźni, a czasem kontaktów biznesowych na zwykłym turystycznym wyjeździe.
Dlatego powtarzamy: Da się podróżować bez znajomości języka obcego, ale znacznie łatwiej, przyjemniej i bezpieczniej, gdy potrafimy zakomunikować przynajmniej podstawowe rzeczy.
A jeżeli wybieracie się na wakacyjne wojaże i potrzebne krótkie przypomnienie z języka angielskiego, to koniecznie obejrzyjcie nasz cykl filmików na naszym kanale YouTube.