O problemach z lekcjami WF głośno jest już od kilku lat. Coraz więcej dzieci i młodzieży nie chce brać udziału w zajęciach wychowania fizycznego z różnych przyczyn. Ministerstwo Zdrowia oraz MEN alarmują nadal o wysokim stopniu zagrożenia otyłością wśród dzieci, cukrzycą oraz innymi problemami rozwojowymi. Siedzący tryb życia, zabawa polegająca na graniu na komputerze lub konsoli, korzystanie z telefonów komórkowych na przerwach zamiast przysłowiowego „biegania po korytarzu” sprawia, że lekcje WF stają się praktycznie jedyną formą ruchu w życiu codziennym. Niestety jeszcze w 2015 roku prawie 20% dzieci w szkołach podstawowych, około 24% w gimnazjach i aż 38% w szkołach ponadgimnazjalnych, nie uczestniczyło w zajęciach. Powody absencji były różne. Jedna trzecia z nich wynikała z odpowiedniego braku przygotowania ucznia do zajęć – brak stroju i obuwia sportowego. Niestety spora część niećwiczących to osoby, które mają zwolnienie z WF wystawione przez rodziców lub lekarza. I nie chodzi tu o przypadki zdrowotne dzieci, które faktycznie uniemożliwiają aktywność fizyczną z przyczyn chorobowych. Czemu tak się dzieje? Kto lub co jest temu winne?
Zaplecze sportowe szkoły
Nie każda szkoła to nowoczesny budynek z profesjonalnym, albo przynajmniej przyzwoitym zapleczem sportowym. Większość szkół to budynki, które nie są w stanie pomieścić uczniów podczas zajęć lekcyjnych, nie mówiąc już o możliwości przeprowadzenia zajęć wychowania fizycznego. Zmianowy tryb zajęć, duża liczba klas, a przy tym obowiązek przeprowadzenia 3 godzin WF sprawia, że uczniowie nie mają gdzie ćwiczyć. W sezonie letnim, gdy na zewnątrz jest w miarę ciepło i sucho, pojawia się możliwość prowadzenia lekcji na boisku szkolnym i terenach przyszkolnych. Oczywiście, o ile takowe istnieją. W pozostałej części roku takie lekcji muszą odbywać się wewnątrz szkoły. Wtedy dochodzi do sytuacji, gdy na jednej sali gimnastycznej, na tej samej godzinie lekcyjnej, ćwiczyć ma 4-5 klas. Należy pamiętać także, że zajęcia takie dzielone są na grupy: chłopcy i dziewczynki. Najzwyczajniej w świecie zaczyna brakować miejsca. I nie chodzi już o możliwość poprowadzenia konkretnych zajęć np. gry w piłkę ręczną, bo to zajęłoby całą salę gimnastyczną, a o zwykłe zmieszczenie wszystkich osób. Konsekwencją tego są lekcje prowadzone na korytarzach szkolnych, a nawet w salach lekcyjnych. W takim momencie nie ma szans, aby WF był atrakcyjny i zapewniał odpowiednią dawkę ruchu dla dziecka. Na korytarzu biegać nie wolno, hałasować nie wolno, bo za drzwiami prowadzone są lekcje. W piłkę ręczną, siatkówkę czy piłkę nożną też pograć nie można, bo nie ma na to miejsca. A ćwiczenie motoryczne polegające na skłonach, wykrokach, prowadzone w ciszy, nie zachęcają do ruchu. W wielu szkołach brak również odpowiedniego wyposażenia w dobry podstawowy sprzęt sportowy. Piłkom do gier dawno minęły lata świetności, a brak maty do ćwiczeń oznacza siedzenie bezpośrednio na brudnym i zimnym korytarzu. O innym sprzęcie sportowym, wyposażeniu siłowni, szkoły zazwyczaj mogą pomarzyć.
Sportowcem nie będę
Nie każde dziecko ma predyspozycje do bycia sportowcem i osiągania dobrych wyników. We latach wcześniejszych standardem oceniania ucznia były odpowiednie tabele, na podstawie których nauczyciel wychowania fizycznego wystawiał uczniowi ocenę za konkretne ćwiczenia. Oznaczało to, że uczeń, który biega wolniej niż „przewidywała” tabela, otrzymywał słabą ocenę. Podobnie sprawa dotyczyła umiejętności grania w gry zespołowe, czy innych ćwiczeń motorycznych np. brzuszków. W rezultacie, wzorowi uczniowie z bardzo dobrymi wynikami na świadectwie za inne przedmioty, mieli zaniżaną średnią przez WF. Aby „chronić” swoje dzieci przed pogorszeniem świadectwa rodzice zaczęli nagminnie wypisywać zwolnienia z zajęć dla dzieci lub udawali się do lekarzy, aby takie zaświadczenie otrzymać. Od roku szkolnego 2015/2016 zniknęły oceny z zajęć wychowania fizycznego. Chociaż to też teoria, ponieważ ocena musi widnieć na świadectwie. Skończyło się jednak kwalifikowanie umiejętności ucznia według sztywnych tabelarycznych wytycznych, a pod uwagę zaczęto brać chęci i starania ucznia podczas zajęć. Ocenie podlega ogólna postawa, aktywność, zaangażowanie, a także przygotowanie do lekcji, czyli posiadanie stroju i obuwia zmiennego. Nauczyciel ma prawo do wystawiania w ciągu roku szkolnego oceny opisowej, jednak na koniec roku musi i tak wpisać konkretną ocenę na świadectwo ucznia.
To wcale nie jest śmieszne
Nie możemy nie wspomnieć, że opinia i postawa innych, zarówno kolegów, koleżanek, ale i wuefistów, również wpływa na uczestnictwo niektórych dzieci w zajęciach wychowania fizycznego. Należy pamiętać, że nie każdy jest modelem lub modelką i posiada sprawność fizyczną godną olimpijczyka. Niestety w szkołach bardzo często dzieci mniej sprawne, a czasem nie posiadające markowego stroju na gimnastykę, są wyśmiewane. Autorami szyderstw, podśmiewania się, krytykowania, są nie tylko uczniowie, ale sami nauczyciele. Na wielu forach, czy serwisach można znaleźć wypowiedzi uczniów, którzy są obiektem drwin wuefisty. Czy tak powinno być? Zdecydowanie jest to zachowanie patologiczne. Nauczyciel, niezależnie od przedmiotu jaki prowadzi, ma być wsparciem dla ucznia i pomagać mu w zdobywaniu wiedzy, a także rozwijać jego sprawność fizyczną. Zdarza się jednak, że to z winy nauczyciela uczeń rezygnuje z WF. Przytykanie, podśmiewanie się z ucznia przez pedagoga, że nie potrafi wykonać prostego ćwiczenia działa demotywująco. Do tego, koledzy i koleżanki, widząc takie zachowanie, również dołączają do grona szyderców. Do wyśmiewania się i krytyki dochodzi również w szatniach, gdzie przebierają się uczniowie. Powodem może być ubiór, a dokładnie brak markowych ubrań, zgodnych z obecnie panującym trendem, ale i różnice w rozwoju fizycznym. Jak wiadomo w okresie dojrzewania ciało dziewcząt i chłopców zmienia się, ale zmiany postępują w różnym tempie u różnych dzieci. Świetnym powodem do drwin okazuje się brak piersi u dziewcząt lub odwrotnie – ich zbyt szybki, według koleżanek, wzrost. Wyśmiewanie różnic fizycznych dotyczy także chłopców. Trudno więc oczekiwać, że uczeń chętnie przebierze się na WF w momencie, gdy już w szatni spotka się z falą krytyki na swój temat.
Autor: Magdalena Florczyk - zawodowo specjalista od Social Media i kontaktów z klientem w firmie Wake App. Z wykształcenia ekonomista i niedoszły technolog żywności. Prywatnie, mama 9-latka, zafascynowana psychologią marketingu oraz zgłębiająca techniki efektywnego uczenia się, szczególnie potrzebne w nauce z dziećmi.