Zjawisko ściągania istnieje od czasów, gdy powstały szkoły i wprowadzono system oceniający rozwój uczniów. Zmienił się nie tylko sposób ściągania, ale także reakcja społeczna na to zjawisko. O ile kiedyś można było za oszukiwanie dostać baty od nauczyciela, potem od rodzica, a na koniec wylecieć z hukiem ze szkoły z wilczym biletem, o tyle dzisiaj jest to ignorowane. Nauczyciel, który przyłapie ucznia na ściąganiu, może jedynie zwrócić uwagę i poprosić o oddanie ściągi. Coraz mniej nauczycieli decyduje się na bardziej restrykcyjne podejście, czyli natychmiastowe zabranie kartki i wpisanie oceny niedostatecznej. A dlaczego? Bo obawiają się reakcji ucznia, jego rodziców, skargi do dyrekcji. Jak gdyby ściąganie było czymś uczciwym, a to nauczyciel postąpił źle.
Ściągi kiedyś, a dziś
W czasach, gdy nie było Internetu, komputerów, czy dostęp do tych rzeczy był znacznie ograniczony, uczeń musiał samodzielnie przygotować sobie ściągę. Nadal nie popieramy tej formy, aczkolwiek w tamtym czasie napisanie ściągi wymagało samodzielnego przewertowania przez ucznia książki, ćwiczeń czy zeszytu i wypisanie najważniejszych pojęć, regułek, dat lub wydarzeń. Wbrew pozorom było to zajęcie pouczające. Po pierwsze uczyło wyszukiwania informacji w dostępnych materiałach. Po drugie uczeń, musiał umieć wyodrębnić najważniejsze rzeczy, które miały znaleźć się na ściądze. A wiadomo, że powierzchnia jej nie była zbyt duża. Zatem wiedzę trzeba było skondensować, wyciągnąć same istotne rzeczy. Na koniec oczywiście wszystko należało ręcznie przepisać. W taki oto sposób, poprzez przygotowanie „pomocy naukowej” wielu uczniów powtarzało i utrwalało wiedzę, a znaczna ich część nie potrzebowała wyciągać małej pomocy podczas sprawdzianu. Najzwyczajniej w świecie praktycznie wszystko pamiętali.
Oczywiście można było również ściągać od kolegi czy koleżanki z ławki. Gorzej, jeżeli nauczyciel dał kilka wariantów sprawdzianu ;)
W dzisiejszych czasach ściąganie to codzienność. Uczniowie wręcz chwalą się, kto i jak sprytnie ściągał. A pisemna, samodzielnie przygotowana ściąga, to zjawisko prawie archaiczne. Teraz ściąga się „cyfrowo”. W najlepszym razie ściągi są drukowane z gotowych materiałów z sieci. Niestety często bez zapoznania się przez ucznia z ich treścią. Coraz częściej jednak źródłem wiedzy bezpośrednio na klasówce staje się Internet, a narzędziem zbrodni telefon komórkowy. W sieci mnoży się liczba serwisów, na których można znaleźć gotowe rozwiązania całych zadań, czy wypracowania z języka polskiego lub obcego. Wydawnictwa, wraz z podręcznikami dla nauczycieli, dają dostęp do gotowych prac klasowych i testów sprawdzających wiedzę ucznia. Czy faktycznie zna je tylko nauczyciel? Ależ skąd. Pełne treści testów wraz z rozwiązaniami dostępne są w sieci. Czasami w wersji płatnej, czasem można znaleźć je na darmowych serwisach. Uczeń, który bezmyślnie przepisuje tylko gotowe odpowiedzi, totalnie nic nie zyskuje.
To tylko niektóre sposoby uczniów na ściąganie, wynikające z ich własnej inwencji, pracy przy wyszukiwaniu informacji, z których można szybko i łatwo ściągnąć, bez potrzeby uczenia się. Nie to jednak jest najgorsze.
Napisz za mnie
Ostatnio mogliśmy usłyszeć wypowiedź w mediach, że problem ściągania to wina nauczania zdalnego. Jak wykazaliśmy wyżej, ściąganie nie ma nic wspólnego z formą nauczania. Natomiast sposób ściągania ma już tu znaczenie. Obserwujemy niesamowity wzrost liczby osób, ale i firm, które oferują pisanie za ucznia czy studenta prac zaliczeniowych, kartkówek, kolokwiów czy całych prac magisterskich. Absolutnie jesteśmy przeciwnikami tego typu procederom. Od początku istnienia serwisu kładziemy bardzo duży nacisk na weryfikację treści zamieszczanych u nas ogłoszeń. Zgodnie z naszym regulaminem niedopuszczalne jest dodawanie jakichkolwiek treści, które nawiązują do pisania prac czy rozwiązywania za kogoś zadań. Już w 2014 prowadziliśmy akcję „Pomagam, nie szkodzę”, w której podkreślaliśmy, że rolą nauczyciela/korepetytora jest pomoc w opanowaniu i zrozumieniu tematu, a nie odrabianie za kogoś prac domowych i pomoc w ściąganiu. Widząc obecną sytuację na rynku korepetycji, widzimy potrzebę powrócenia do tematu i zajęcia stanowiska w tej sprawie.
Z przerażeniem patrzymy na osoby, które oficjalnie oferują swoje usługi przy pisaniu za kogoś pracy dyplomowej, klasówki, zdalnego zaliczenia testu. Przypominamy, że proceder pisania takich prac z punktu widzenia prawnego należy oceniać wielopłaszczyznowo – na poziomie przepisów prawa autorskiego, karnego i dyscyplinarnego, zarówno po stronie osoby zlecającej, jak i po stronie osoby piszącej takie prace. Nie można w żaden sposób zrzec się autorstwa własnego utworu, czy też przenieść go na inną osobę. Co oznacza, że osoba zamawiająca tekst nie ma prawa podpisać się swoim imieniem i nazwiskiem pod danym utworem. Obszerne wyjaśnienia tej kwestii w ujęciu przepisów prawa cywilnego i karnego znajduje się w naszym artykule „Zlecanie pisania prac – kwestie prawne”.
Wydaje się, że osoby oferujące nieuczciwe formy pomocy w nauce nastawione są jedynie na zysk, chęć zarobku. W żaden sposób nie są natomiast zorientowane na dobro ucznia, chęć niesienia pomocy. Tym samym osoby takie absolutnie nie mogą być zaliczane do grona korepetytorów, ponieważ misją i pracą korepetytora jest propagowanie wiedzy, tłumaczenie i pomoc w nauce.