Do napisania tego artykułu zainspirował mnie inny, znaleziony niedawno na internecie i dotyczący tematu, którym sie zajmuję zawodowo i pasjonuję prywatnie - nauczaniu jezyka obcego od najmłodszych lat.
Jego autorka rozpoczyna tak: "Roi sie od szkół jezykowych dla maluchow, angielski dawno zadomowił się w przedszkolach, może odwiedza już nawet żłobki. Ale czy tak wczesne dzieciństwo to na pewno jest odpowiedni moment dla dziecka, żeby zacząć naukę jezyka obcego? Moim zdaniem nie".
A moim zdaniem tak.
Dla współczesnych Rodziców ten temat jest nader aktualny i wielu gubi się pomiędzy opiniami specjalistów - od "absolutnie nie", do "jak najbardziej tak". Ja także jestem młodą mamą i przewertowałam stosy książek i artykułów z tym związanych. Jednak to właśnie ten artykuł, który ukazał się 23/08/2013 napisany z niezwykłą lekkością przez wieloletniego nauczyciela języka angielskiego, dał mi do myślenia i postanowiłam odnieść się do niego, aby zachęcić wszystkich Państwa do tego, żeby z niezwykłego czasu, jakim jest wczesne dzieciństwo, wyciągnąć w mądry i przemyślany sposób wszelkie profity, które z pewnością posłużą naszym dzieciom w przyszłości.
Na początek przytacza autorka doświadczenie związane z testem wstępnym, który pisali uczniowie, aby ocenić ich poziom i przydzielić do odpowiedniej grupy. "Pisał taki czwartoklasista test i szedł do grupy początkującej. W ciagu tych wielu lat nie udało mu sie opanować materiału, który pozwoliłby mu pójść na drugi rok nauki." W odpowiedzi przytoczę swoje własne doświadczenie - po półtora roku nauki języka w Polsce wyjeżdżam za granicę i ląduję na kursie w szkole językowej w grupie średniozaawansowanej. Jestem najlepsza z gramatyki i ortografii. Ale nic nie mówię! Wstydzę sie. Boję się. Czyli to, czego nauczyłam się w Polsce nie pozwala mi na to, co w nauce języka jest sprawą najważniejszą - na komunikowanie się! Wracając do czwartoklasisty, który kiepsko wypadł na pisemnych testach - a może trzeba go było przetestować inaczej? Bo może on świetnie rozumiał i znał wiele słów, potrafił nieźle mówić i czuł się swobodnie w języku, z którym od lat był osłuchany i miał fantastyczny akcent? Czyż nie o to chodzi w nauce jezyka obcego - aby nie bać sie zeń korzystać i umieć sie w nim komunikować? Reguły gramatyczne, ortografia są ważne, ale ich nauczyć się można (a nawet trzeba) później. Bo najważniejsze jest komunikowanie. To nic, że się coś źle odmieni, zastosuje niewłaściwą formę - jeśli druga osoba nas zrozumie to cel został osiągnięty. Potem zabieramy się za szlifowanie reszty. Bo jeśli zaczniemy od tego to...któż nie ma w swoim otoczeniu osoby, która latami uczyła sie języka, zna na wskroś reguły gramatyczne i wszelkie od nich wyjątki, ale...boi się odezwać? I po co cała ta nauka?
Kolejny akapit komentowanego artykułu zawiera stwierdzenie: " Zajęcia w przedszkolu to nauka w formie zabawy. Są wierszyki, piosenki, obrazki, króciutkie kwestie, pojedyncze słowa. Nie jest to nauka języka jaką znamy ze szkoły. (...) Oczywiscie nie ma pisania i czytania, wszystko w formie ustnej. Moim zdaniem to nie nauka, ale właśnie zabawa, a jak na zabawę to droga przyjemność". Tak. Nauka w przedszkolu to nie jest taka jaką znamy ze szkoły. Na całe szczęście! Przedszkolaki przyswajają inaczej, a i współcześni nauczyciele poznają i doceniają inne formy nauczania jak tylko zapisywanie w zeszytach i następnie wkuwanie tego do głowy. Zajecia z dziećmi to nauka i zabawa w jednym. To nauka przez zabawę. Forma uznana przez specjalistów z zakresu pedagogiki. Najważniejszą aktywnościś dziecka jest zabawa i przekształaca się ona w życiu dorosłym w pracę.
Bardzo ważne stwierdzenia i informacje padają w dalszej części. Mowa o mitach rodziców.
Mit, że "dziecko się osłucha". Pozna nowe dźwięki? Poćwiczy aparat mowy (...) - brzmi jak zajęcia z logopedą - pyta i stwiedza autor. Otóż to! Pozna nowe dźwięki i poćwiczy aparat mowy! Dla małego dziecka naśladowanie dźwięków i ćwiczenie aparatu mowy są kluczowe w nabywaniu umiejętności mówienia w ogóle, a proces ten kończy się w wieku 6-7 lat. Ale nie tylko to! Jedynie w najmłodszym wieku dzieci są zdolne odtworzyć wszelkie dźwięki. To pozwala im mówić w języku obcym bez akcentu. A jeszcze ciekawsze - jedynie do 9-12 msc życia dzecko słyszy i rozróżnia wszystkie dźwięki każdego języka. Po tym okresie koncenrtruje się jedynie na głoskach używanych wokół niego. By zapobiec "ogłuchnięciu" na fonetyczne niuanse innej mowy wystarczy zapewnić okazję do jej słuchania.
Mit, że " potem będzie mu łatwiej". Dzieci mają to do siebie, że szybko łapią i (...)równie szybko zapominają - pisze autor. Prawda. Ale we wczesnym nauczaniu języka nie chodzi o zapamiętywanie. "Złapanie" na chwilę ma swoje ogromne niepodważalne walory. Każde "złapanie" pobudza rozwój głównych dróg nerwowych tzw. synaps - połączeń między neuronami. Im więcej ich jest tym lepiej rozwija się pamięć, zdolność kojarzenia i logicznego myślenia. Wczesne nauczanie języka to swoista gimnastyka mózgu dająca wspaniałe rezultaty. Dalej czytamy, że całą wiedzę, jaką przedszkolak opanuje w ciągu 3 lat nauki, może pojąć w ciagu pierwszego miesiąca jeśli rozpocznie naukę w wieku 9 lat. Ale to, co młody człowiek straci rozpoczynajać naukę dopiero w wieku lat 9 nie nadrobi już nigdy. Głównie dlatego że, jak podkreślają liczni naukowcy, dziecko uczy sie najwięcej do drugiego roku życia, wtedy właśnie tworzą się główne drogi nerwowe odpowiedzialne sa przyswajanie wiedzy. A po ukończeniu 7 roku życia mózg dziecka osiąga swoją dojrzałość i ten fakt nie pozwoli mu już nigdy nauczyć sie języka obcego w sposób intuicyjny. Następnie autorka skarży, jak niewielki materiał opanowuje dziecko w przedszkolu - kilka wierszyków, góra sto słów, liczenie do 20. I czy warto za to płacić przez trzy lata? Tak! Nawet gdyby chodziło o jeden wierszyk i liczenie do 10 - tak! Bo wartość wczesnego naucznia języka nie zmierzalna jest ilością nauczonych słów. Bo we wczesnym nauczaniu języka nie o to chodzi. Bo te kilka wierszyków to tylko pretekst! Pretekst do zanurzenia w języku. Do oswojenia z językiem. To niezwykle cenne doświadczenie, które zaowocuje w przyszłości, jeśli bedziemy kontynuować przygodę z jezykiem. Jeśli nie będziemy - wszelkie inne pozytywne skutki, jakie niesie za sobą samo choćby osłuchiwanie sie z językiem obcym, pozostają niepodważalne. A najwspanialsze jest to, że te ironicznie rzucone w tekście "kilka wierszyków" zostało przyswojone przez dzieci bez szczególnego wysiłku, bez żmudnego zapisywania ich w zeszytach i nudnego powtarzania po lekcjach.
Mit, że "dziecko nauczy sie poprawnej wymowy". Na to ma jeszcze czas - stwierdza autor. Nieprawda. Nie wystarczy zacząć się uczyć języka w wieku 9 lat, jak pisze w artykule, aby mówić jak native. Tu już odpowiedzi udzielić może biologia i logopedia. Rozwój mowy kończy się w wieku 6-7 lat, a do 8 roku życia następuje najszybszy rozwój obu półkul mózgowych. Dzieci, które w tym czasie uczyły się więcej niż jednego języka, posiadają połączenia między półkulami mózgu, których mózg już nie wytworzy po przekroczeniu tego okresu. Nawet jeśli niektóre informacje zostaną przez dziecko zapomniane, wspomaganie rozwoju dziecka w tym wieku przygotowuje mózg do lepszego myślenia i mowy. A z punku widzenia logopedycznego - po ukończniu 6 roku życia aparat mowy traci swą elastycznośc i staje sie mniej chłonny. Także ucho nie przyswaja już wszystkich długości fal dźwiękowych. Wszystkie te elementy skutecznie podważają stwierdzenie, że w każdym wieku możemy nauczyć się mówić jak native.
W kolejnym akapicie swojego artykułu autor porusza kwestię uczenia dziecka języka w domu, przez Rodzica. Stwierdza natychmiast, że to nie działa. Ależ działa! Moje dziecko jest najlepszym tego przykładem! Zgadza się, że nie powinni uczyć dzieci języka dorośli, którzy sami go bardzo dobrze nie znają. Jednak jeśli posługujemy się nim biegle nic a nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy swoją wiedzę przekazywali dziecku. Podobnie jak czynimy to przecież w każdej innej dziedzinie życia.
Kiedy zatem zacząć? - pyta autor i odpowiada: w wieku 8-9 lat, kiedy dziecko zna już język polski, umie pisać i czytać. Nie twierdzę, że dziecko zaczynające naukę w tym wieku języka nie opanuje. Oczywiscie, że opanuje. Jednak na bazie żmudnej pracy, bo najlepszy czas na naturalne przyswajanie języka już ma wtedy dawno za sobą.
Wczesne nauczanie jezyka obcego nie jest, jak sugeruje autor cytowanego artykułu, chwytem marketingowym. Stoją za tą teorią poważni naukowcy i poważne długoletnie badania. Zachęcam Państwa do wykorzystania najlepszego czasu w życiu dziecka, absolutnie najpierwszych lat jego życia. Wtedy powodowane naturalną ciakwością świata i niesamowitą chłonnością umysłu, popychane chęcią poznawania nowego i nieograniczone strachem z radością i ufnością będzie bawiło sie w naukę języka obcego, a pozytywne skutki tego doświadczenia na zawsze odbiją pieczęć na jego rozwoju i przyszłości.
Autor tekstu: Monika Lesisz
Korepetytorka języka francuskiego. Z pasją i zaangażowaniem uczy szczególnie najmłodszych. Jako doświadczony nauczyciel i mama z podziwem obserwuje niesłychane zdolności poznawcze dzieci w nauce języków obcych.