Angielski jest obecnie uważany za ogólnoświatowy język biznesu, więc każdy, kto chce mieć możliwość dalszego rozwoju kariery, uczy się go wręcz z religijnym oddaniem. Firmy przeznaczają sporą część budżetu na zajęcia językowe, aby ich pracownicy czuli się swobodnie podczas spotkań z zagranicznymi klientami. Troskliwi rodzice z kolei często wydają swoje ciężko zarobione pieniądze na dodatkowe korepetycje dla swoich dzieci, w nadziei, że poszerzą im w ten sposób horyzonty i zapewnią więcej możliwości w przyszłości.
Tutaj pojawia się pytanie: kogo zatrudnić? Jako pierwszą często słyszy się dzisiaj odpowiedź: "Native speakera! Tylko od nich można się naprawdę nauczyć języka." Na pierwszy rzut oka, wydaje się to być logiczne rozwiązanie - w końcu kto może znać angielski lepiej niż osoba, która wychowała się w anglojęzycznym środowisku? Niestety, w rzeczywistości sam fakt obcego pochodzenia i władania angielskim jako językiem ojczystym często nie wystarcza.
To, że ktoś dobrze coś zna nie zawsze pokrywa się z tym, że potrafi przekazywać tę wiedzę innym. Jeśli wątpisz, pomyśl przez chwilę o wszystkich osobach, wśród których się wychowałeś, począwszy od Twoich rodziców i rodzeństwa, przez panią, która pracuje w osiedlowym sklepiku spożywczym, skończywszy na znajomych z różnych środowisk - programistach, fryzjerach czy pielęgniarkach. A teraz wyobraź sobie każdą z tych osób jako szanowanego i rozchwytywanego nauczyciela języka polskiego, który kasuje nawet do 100 zł za godzinę swojego czasu. Najpewniej osoby, o których pomyślałeś, są interesujące, zabawne i sympatyczne. Ale czy naprawdę uważasz, że nadają się na nauczycieli języka?
Dokładnie tak samo jest z Amerykanami i Brytyjczykami, którzy przyjeżdżają do Polski. Mało który z nich jest tak naprawdę przygotowany do poprowadzenia wartościowych zajęć z języka angielskiego, które skupią się na wszystkich jego najważniejszych aspektach. Dzieje się tak, bo dość niewielki odsetek mieszkających w Polsce native speakerów ma jakiekolwiek wykształcenie lingwistyczne bądź pedagogiczne - krótko mówiąc, pomimo szczerych chęci, duża część z nich po prostu nie wie, jak to dobrze zrobić. Są też tacy, którym w ogóle nie zależy na Twoich postępach, a „uczą” języka tylko dlatego, że to dla nich łatwy i szybki sposób na zdobycie gotówki. Takich łatwo od razu zidentyfikować po tym, że są wiecznie spóźnieni, a na zajęciach w ogóle nie interesują się tym, czy nadążasz, czy nie.
Oczywiście, jeśli znasz już dość dobrze angielski (np. jesteś na poziomie średniozaawansowanym bądź zaawansowanym), opanowałeś sporo słownictwa i gramatyki i zależy Ci tylko na ćwiczeniu płynności w mówieniu, to zajęcia z nawet zupełnie niedoświadczonym native speakerem mogą być dla Ciebie bardzo wartościowe. Takie lekcje, polegające tylko na luźnej rozmowie na różne tematy, mogą pomóc Ci nabrać wyczucia w doborze słów oraz pewności siebie w mówieniu, których wielu osobom niestety brakuje. Jeśli jednak jesteś na niższym poziomie, zajęcia z niedoświadczonym native speakerem wcale nie muszą Ci pomóc, a wręcz przeciwnie, mogą zaszkodzić - jest prawdopodobieństwo, że wyrobisz sobie sporo złych nawyków, których później będzie Ci trudno się pozbyć. Do tego raczej nie dostaniesz zbyt konkretnych odpowiedzi na większość swoich pytań - a przecież nie po to płacisz lektorowi przykładowo 80 zł za godzinę, by usłyszeć odpowiedź „bo tak jest i już”.
Nie można powiedzieć oczywiście, że native speakerzy ogólnie nie potrafią uczyć - jeśli faktycznie dobrze znają swój język, są przygotowani i naprawdę zależy im, by coś konkretnego Ci przekazać, to wybór zajęć z nimi może być strzałem w dziesiątkę. Założenie, że każdy native speaker jest z definicji najlepszym możliwym nauczycielem języka angielskiego, jest jednak błędne i potrafi sporo kosztować.
Autorka tekstu: Anastasia Procner